Przejdź do treści
Obraz
Opublikowane 20. Czerwiec 2021 | Uaktualniono 20. Czerwiec 2021
Obraz

Nie jesteśmy sami, rzuceni na pastwę świata. W łodzi naszego życia jest z nami Chrystus, który jeśli tylko zwrócimy się do Niego, będzie uciszał burze i przeciwności, abyśmy mogli wypełnić podróż naszego życia, aż do portu zbawienia.

 

Tekst: ks. Marcin Zych (parafia św. Pawła w Bergen)

 

A nagle zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała wodą. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?» On, powstawszy, zgromił wicher i rzekł do jeziora: «Milcz, ucisz się!» Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza.

Powyższe zdania, to centralny fragment czytanej dzisiaj perykopy. Myślę, że słowa, które padają z ust uczniów są nam bliskie. Dzisiaj również przeżywamy „burze” - świat zmaga się z pandemią. W tej trudnej rzeczywistości niektórzy pytają: dlaczego Pan Bóg na to pozwala? Inni twierdzą nawet, że to jest dowód na to, że Bogu nie zależy na nas. Czy Ci to obojętne? - jak mówili apostołowie. Ale czy tak jest rzeczywiście? Czy Pan Bóg odsunął się od nas? Kilka tygodni temu słyszeliśmy przecież słowa Jezusa: Ja jestem z wami, przez wszystkie dni, aż do skończenia świata. Czyżby zatem Jezus zapomniał, albo jak podpowiada dzisiejszy fragment, zwyczajnie zasnął i nie kontroluje tego, co się dzieje?

Myślę, że musimy inaczej odczytać ten fragment. Wicher, fale to obraz wszystkiego, co przynosi świat. Niestety często są to przeciwności, cierpienie i zmaganie, które wydają się być tak silne, że człowiek, nie jest w stanie sam sobie z tym poradzić. Zapewne apostołowie w opisanej scenie nie siedzieli bezczynnie, ale ze wszystkich sił starali się opanować łódź, pozbyć się wody, która się wlewała. Widzieli jednak, że nie dają rady. I w tej bezradności postanowili pójść do Jezusa, może trochę z wyrzutem, ale chyba w głębi serca z nadzieją, że On zaradzi. I zobaczmy, co się dzieje. Jezus przecina wszystkie te przeciwności dwoma słowami: milcz, ucisz się. I tak się dzieje, nastaje cisza, która jest znakiem nowego czasu i porządku, który pozwala bezpiecznie kontynuować podróż.

Czemu zatem my, często tak samo jak uczniowie, próbujemy wszystko wykonać własnymi siłami? Dlaczego jak podpowiada przysłowie dopiero: jak trwoga, to do Boga? Sam Jezus pokazuje nam, dlaczego tak jest. Po prostu brak nam wiary. Wolimy działać sami, czasem uważając, że Bóg się „nie zna”. A zatem czego nam potrzeba? Myślę, że przede wszystkim zaufania, że Pan Bóg nas nie zostawił, nie opuścił, ale jest ciągle z nami i przy każdym z nas. Jak mówił św. Paweł: Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?  Papież Benedykt XVI ujął to równie zwięźle: kto wierzy nigdy nie czuje się sam. Nie jesteśmy sami, rzuceni na pastwę świata. W łodzi naszego życia jest z nami Chrystus, który jeśli tylko zwrócimy się do Niego, będzie uciszał burze i przeciwności, abyśmy mogli wypełnić podróż naszego życia, aż do portu zbawienia.