Przejdź do treści
Obraz
Opublikowane 9. Maj 2020 | Uaktualniono 9. Maj 2020
Obraz

Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca

 

Tekst: ks. Marcin Zych (parafia św. Pawła w Bergen)

 

Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? To pytanie stawia sam Chrystus Filipowi, gdy ten prosi, aby pokazał im Ojca. Zatrzymuje mnie to pytanie, ponieważ jak zauważmy w czytanym fragmencie Ewangelii zawarte są tu tylko słowa samego Jezusa, natomiast nie ma odpowiedzi Filipa. Czy w ten sposób, to Słowo chce nam coś powiedzieć?

Zanim jednak spróbujemy odkryć to znaczenie, zwróćmy uwagę na zdarzenia o których mówią nam dzisiejsze czytania. We fragmencie z Dziejów Apostolskich mamy opis pewnej sytuacji. Apostołowie tak są zajęci różnymi codziennymi sprawami - bo myślę, że tak można właśnie odczytać owo obsługiwanie stołów - iż zaczynają zaniedbywać samo głoszenie Dobrej Nowiny. W konsekwencji dochodzi do wybrania pierwszych posługujących, czyli diakonów, którzy zostają powołani przez gest nałożenia rąk i włączeni w jedno posłannictwo z apostołami. 

Możemy powiedzieć: przecież apostołowie nie czynili niczego złego, przecież trzeba się zatroszczyć o wiele spraw, tym bardziej, że jak słyszeliśmy ta wspólnota bardzo się rozrastała. To wszystko jest oczywiście prawdą, ale zwróćmy uwagę na wypowiedź samych apostołów: Nie jest rzeczą słuszną, abyśmy zaniedbali słowo Boże, a obsługiwali stoły. Upatrzcie zatem, bracia, siedmiu mężów spośród siebie, cieszących się dobrą sławą, pełnych Ducha i mądrości. Im zlecimy to zadanie. My zaś oddamy się wyłącznie modlitwie i posłudze słowa. Tutaj raczej chodzi o ustawienie bardzo konkretnej hierarchii wartości: co jest pierwsze, a co drugorzędne. Oczywiście nie jest to tekst dotyczący tylko tych, którzy są posłanymi przez Kościół, a więc kapłanów czy diakonów. On dotyczy każdego z nas, bez względu na to kim jesteśmy, i czym się zajmujemy. Pamiętajmy, że na mocy przyjętego sakramentu chrztu wszyscy jesteśmy wezwani do głoszenia Słowa Bożego.

Ktoś pomyśli sobie teraz: brzmi całkiem ładnie, ale nie jest to łatwe. Tak, ponieważ łatwiej przychodzi nam obsługiwać stoły niż głosić. Zauważmy jak często tak w naszym życiu jest. Często zabiegamy o to, żeby „wszystko było”, a Pan Bóg zostaje na sam koniec. Zdarzyło mi się już nie raz usłyszeć: „wie ksiądz mieliśmy trochę pracy w domu czy w ogrodzie, czy innych zajęć i już nie zdążyliśmy na Mszę”. A jak to się ma do postawionego na początku pytania?

Możemy być z Jezusem, robić wiele dla Jezusa, jak często mówimy, ale w ogóle Go nie rozpoznać. Bo zobaczmy, że Jezus kiedy czynił, to równocześnie nauczał. Nie mówił: to teraz będę was nauczał, a potem bierzemy się za robotę. Słowo i czyn stanowiły w nim jedno. A my potrafimy często wiele mówić, a niestety brak jest czynu, albo też zupełnie odwrotnie: wszystko czynimy niby dla dobra, zapominając o Słowie.

Słyszymy dzisiaj: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca.  Kiedy za kimś idziemy, to żeby się nie zgubić cały czas musimy patrzeć na tę osobę, tylko w ten sposób będziemy w stanie dojść do celu. Jeśli mówimy: idę za Jezusem, to potrzeba, żebyśmy się w niego nieustannie wpatrywali, bo On zna drogę i poprowadzi nas do Ojca.